Koń został stworzony do ruchu. Urodził się, żeby czerpać radość z ruchu do przodu, jest to część jego natury. Myślę, że każdemu z łatwością przyjdzie przywołanie w wyobraźni konia radośnie galopującego czy dostojnie kłusującego na swobodzie. Dlaczego zatem tak rzadko (zwłaszcza na niższym poziomie wyszkolenia) możemy tę radość ruchu dostrzec u konia pracującego pod jeźdźcem?
Zacznijmy od definicji impulsu.
Impuls jest przeniesieniem energicznej akcji zadu na ruch całego konia – poprzez sprężynujący grzbiet, rozluźnioną szyję, miękką potylicę aż do spokojnego, przeżuwającego pyska. Koń poruszający się dynamicznie i w równowadze, którego ruchy są rozluźnione, elastyczne i pełne ekspresji jest rezultatem rozwoju regularności chodów (taktu), rozluźnienia i kontaktu. Stawy skokowe konia natychmiast po oderwaniu kończyn od podłoża wykonują energiczny ruch do przodu w górę (a nie najpierw w górę!), odpychając się dynamicznie od podłoża, by w „fazie lotu” przesunąć ciężar ciała do przodu. Impuls jest cechą kłusa i galopu, stęp jest chodem kroczącym (a nie dynamicznym), bez fazy zawieszenia, co jednak nie oznacza, że nie powinien być aktywny. Impuls nie powinien być mylony z naturalnymi predyspozycjami ruchowymi konia. Co prawda dobry ruch u konia ujeżdżeniowego jest dużym ułatwieniem w pracy z nim, jednak nie należy u takiego konia zaniechać pracy nad uaktywnieniem zadu. Nie należy się jednak zbytnio przejmować, jeżeli nie dysponujemy koniem o zapierających dech w piersiach ruchu – właściwym wyszkoleniem opartym na skali szkoleniowej oraz trafnie dobranymi ćwiczeniami jeździec jest w stanie rozwinąć dynamiczny i zrównoważony ruch konia. (www.DressageDreams.pl)
Anna Wieczorkiewicz i Darjeeling (2015r.)
Impulsu nie należy mylić z „gnaniem” konia do przodu, powodując jego utratę równowagi i tzw. spieszenie. W pracy nad impulsem bowiem faza zawieszenia powinna stawać się coraz bardziej wyrazista. Tu znaczącą rolę odgrywa umiejętność stosowania przez jeźdźca właściwych pomocy, ich wzajemne skoordynowanie oraz wyczucie jeździeckie.
Nie bez znaczenia jest również doświadczenie jeźdźca i umiejętność dobrania właściwego tempa poruszania się konia, pozwalającego mu na swobodny ruch w rozluźnieniu i równowadze, umożliwiającego pracę nad impulsem. Jak tego dokonać? Poproś konia, aby w ramach danego chodu, w niezmiennym rytmie i kierunku poruszał się z większą energią, ale:
– nie pozwól mu zmienić chodu
– nie pozwól mu przyspieszyć w ramach danego chodu
– powstrzymaj go przed „spadaniem w dół” na przednie kończyny
– pomóż mu wysłać energię na wprost do przodu, unikając jego skrzywienia
– nie blokuj jego ruchu do przodu poprzez wsteczne działanie ręką
Naucz go używania energii do wydłużania kroków tylnych kończyn i wkraczania nimi głębiej pod kłodę.
Jesteś na dobrej drodze, jeżeli:
– czujesz (lub widzisz z ziemi, w lustrze, na nagraniu video), że stawy tylnych kończyn konia energicznie się uginają, zwłaszcza stawy kolanowe i skokowe, ale dotyczy to wszystkich stawów kończyn konia
– czujesz, że koń energicznie odpycha się tylnymi kopytami od podłoża
– czujesz, że faza zawieszenia jest bardziej wyrazista
– masz wrażenie, że kroki konia stają się lekkie i miękkie
– koń pokrywa więcej terenu (czyli pokonuje większy dystans mniejszą ilością kroków)
– czujesz mniej napięcia w końskim ciele.
Impuls rozwijamy jedynie w kłusie i galopie. Poprzez pracę nad impulsem chody te stają się bardziej elastyczne i pełne ekspresji.
Impuls jest niezbędny by rozwijać chody pośrednie, a następnie zebrane (impuls prowadzi do uzyskania wyniosłości ruchu i tzw. kadencji) i wyciągnięte (impuls pozwala na zaprezentowanie maksymalnej ekspresji ruchu).
Koń poruszający się z impulsem powinien pozostawać jednakowo aktywny zarówno w chodach wyciągniętych, jak i zebranych, w ruchu po linii prostej, na łukach, a także w chodach bocznych i innych elementach ujeżdżeniowych. Nawet podczas cofania koń powinien prezentować gotowość do ruchu naprzód, czego sprawdzianem jest tzw. „huśtawka” (naprzemienne cofanie i ruch do przodu).
W rozdziale poświęconym impulsowi nie sposób pominąć kwestii popędzającego działania łydki czy dosiadu oraz reakcją konia na nie. Sygnałem dla konia do energicznego ruchu naprzód jest łydka przyłożona do boku konia. Przyłożona, czyli pozostająca z nim w stałym, miękkim kontakcie. Wielu jeźdźców ma tendencję do ciągłego, coraz mocniejszego, natrętnego oddziaływania łydkami lub innymi częściami nogi (np. piętami), chcąc w ten sposób wymusić każdy krok konia niejako od nowa. Jest to duży błąd prowadzący do otępienia konia na łydkę. To tak, jak gdyby przeprowadzić się w bliską okolicę kościoła, początkowo bijące co godzinę dzwony nas irytują, po kilku dniach jednak przyzwyczajamy się do nich, aż do momentu, w którym w ogóle ich nie słyszymy i je ignorujemy. Tak samo koń popędzany łydkami co krok, w końcu przestaje tę pomoc czuć i reagować na nią, po prostu przyzwyczajając się do niej. To samo dotyczy „popędzającego” działania dosiadem, kiedy jeździec, często ważący ok. 60 kg próbuje za pomocą swojego siedzenia „przepchnąć” konia o masie ciała ok. pół tony. To, zakładające użycie przez jeźdźca siły niewspółmiernej do masy „przepychanego” obiektu, z góry skazane jest na niepowodzenie. Koń przyzwyczaja się do wypychającego oddziaływania jeźdźca i przestaje na nie reagować. Efekt: jeździec kończy trening zlany potem od ciągłych, coraz silniejszych prób wyciśnięcia z konia kolejnego kroku, koń natomiast kończy trening zadowolony, że się nie napracował, jedynie zmartwiony obitymi od pięt jeźdźca bokami. Podsumowując ten wątek – dobrze wyszkolony koń powinien sam nieść się do przodu dopóty, dopóki jeździec nie wyda mu innego polecenia. Tu kluczowym zagadnieniem jest wyczulenie konia na pomoce, ale o tym w osobnym artykule.
Anna Wieczorkiewicz i Mr. Hattori (2015r.)
Błędy związane z impulsem to przede wszystkim:
– przyspieszanie tempa zamiast wydłużenia wykroku, „biegnący” chód
– usztywnione kroki (efekt braku rozluźnienia)
– nieregularność w poszczególnych chodach
– spowolniony „pasażowaty” kłus bez zaangażowania zadu
– ciężar przeniesiony na przednie kończyny
– szeroko rozstawiane kończyny tylne.
Problemy te pojawiają się najczęściej wskutek zbyt dużych wymagań w stosunku do poziomu wyszkolenia konia lub też nieprawidłowego oddziaływania pomocami – np. nadużywania wodzy. Również zbytnie „gonienie” konia do przodu bez kontaktu powoduje błędy impulsu. Wadliwy dosiad i wynikająca z niego sztywność grzbietu konia to kolejna przyczyna problemów z impulsem.
Praca nad poprawą impulsu polegać może na:
– aktywnej jeździe do przodu na dłuższych, prostych odcinkach w terenie – praca nad wydłużeniem wykroku bez spieszenia
– pracy na drągach i cavaletti – im wyższe cavaletti tym odległość między nimi mniejsza (przygotowanie do pracy w chodach zebranych), niskie cavaletti lub drągi ustawiane w coraz większych odległościach (przygotowanie do pracy w chodach wyciągniętych)
– jazda po łagodnych wzniesieniach – utrzymywanie impulsu w ruchu pod górkę, utrzymywanie tempa w ruchu z górki (bez przyspieszania)
– przejścia w obrębie danego chodu (stęp pośredni – stęp swobodny, kłus roboczy – kłus pośredni, dalej kłus zebrany – kłus wyciągnięty, podobnie w galopie)
Miarą prawidłowego impulsu jest dążność konia do samodzielnego niesienia się naprzód z rozluźnionym grzbietem, zaangażowanym zadem i elastycznymi, pełnymi wyrazu wykrokami.
Praca nad impulsem ma jeszcze jedno, często pomijane lub niedostrzegane znaczenie. Czy zastanawialiście się kiedyś jak to jest, że zwierzę o masie ciała nierzadko dziesięciokrotnie większej od naszej tak łatwo i chętnie nam się podporządkowuje? Niewątpliwie jest to spowodowane m.in. wrodzoną łagodnością koni. Ale jest jeszcze jeden powód. Praca z koniem od początku, czyli od etapów pracy z ziemi czy pracy na lonży, opiera się na kontroli ruchu konia. W zależności od sytuacji albo powodujemy ruch konia do przodu, albo powstrzymujemy instynkt ucieczki. W ten sposób odbieramy koniowi możliwość decydowania o swoim ruchu czy też braku ruchu. Zupełnie jak w stadzie żyjącym na wolności – osobnik dominujący (starsza klacz) decyduje, czy stado się przemieszcza, czy odpoczywa, czy ucieka, jeżeli ucieka – to w jakim tempie i w jakim kierunku. Dlatego kontrolując ruch konia w prosty i naturalny dla niego sposób obejmujemy nad nim przywództwo. Jak zapewne wszystkim wiadomo ucieczka jest główną metodą obrony konia przed zagrożeniem. Dla konia ruch oznacza życie. Kontroluj ruch konia, a zapanujesz nad jego umysłem. Weź pod kontrole jego umysł, a zapanujesz nad jego zachowaniem. Jest to kolejny powód, poza aspektem treningowym, dla którego nie powinniśmy pozwalać naszemu koniowi decydować o ruchu, jego tempie i kierunku.
Anna Wieczorkiewicz i Darjeeling (2014r.)
POWIĄZANE TEMATY: