W dniach 16 – 18 września 2016r. miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w pełnej wrażeń i pozytywnych wzruszeń klinice z wybitnym szkoleniowcem – Manolo Mendezem (www.manolomendezdressage.com).
W szkoleniu uczestniczył ze mną jeden z moich najtrudniejszych koni – Darjeeling.
Manolo Mendez od 1973 roku był Pierwszym Jeźdźcem i jednym z sześciu założycieli klasycznej szkoły ujeżdżenia Real Escuela Andaluza del Arte Ecuestre w Jerez, w Hiszpanii. Jego ponad czterdziestoletnie doświadczenie obejmuje tradycyjne ujeżdżenie, Doma Vaquera i skoki. Jest szczególnie znany z pracy w ręku, przynoszącej znakomite efekty w treningu oraz rehabilitacji koni uprawiających różne dyscypliny, na każdym poziomie. Jak sam przyznał – swojej wiedzy nie zdobywał z podręczników, tylko posiadł ją przekazywaną z pokolenia na pokolenie w jego rodzinie, a poparł ją kilkudziesięcioletnim doświadczeniem w pracy z wieloma różnymi końmi i ich „przypadkami”. Mnie natomiast zachwycił swoim ogromnym wyczuciem i intuicją w ocenie problemów każdego z koni, przede wszystkim zaś rzadko spotykaną przeogromną pasją, empatią i prawdziwą miłością do koni, z którymi mógłby przebywać niemal bez końca odkrywając ich problemy i próbując im zaradzić – nie było przerwy kawowej, na którą Manolo wyszedł o własnych siłach ;), nie było obiadu, który by nie wystygł czekając na konsumpcję oraz kawy, która doczekałaby się wypicia jeszcze na gorąco. Do późnych godzin w każdy trening angażował się z taką samą pasją i zapałem. Niezbyt często było mi dane obserwować u trenerów takie pokłady pozytywnej energii i empatii.
Na szkolenie zabrałam konia, który w codziennym treningu przysparza mi najwięcej kłopotów, związanych zarówno z budową anatomiczną, jak i z brakiem zaufania do człowieka, a połączenie jednego i drugiego powoduje brak właściwej reakcji na pomoce, trudności w pracy w prawidłowym ustawieniu i w efekcie wiele napięć w ciele (tak konia, jak i jeźdźca). Trzy dni treningów mojego konia z Manolo, polegających na pracy z siodła i z ziemi, pozwoliło mi zwrócić uwagę na wiele aspektów, poznać ich przyczynę, a także zaowocowało pakietem „pracy domowej” do odrobienia po powrocie do Poznania :).
Oprócz nas w klinice uczestniczyło jeszcze 7 koni najróżniejszych ras, szkolonych do różnych dyscyplin i na zróżnicowanym poziomie wytrenowania, tak więc obserwatorzy mieli niebywałą okazję czerpać wiedzę z tak rozmaitych dziedzin. Wszystkie lekcje natomiast łączył powtarzający się motyw przewodni prawidłowej pracy grzbietu, właściwego ustawienia głowy i szyi oraz rozluźnienia, bez którego żaden trening nie może być dobry. Manolo zwrócił także uwagę prawie każdemu z nas na sprzęt, jakiego używamy w codziennym treningu (nie wszystkie stosowane przez nas siodła, wędzidła, popręgi, podkładki itd. okazały się dobrym wyborem dla naszych koni).
Podczas tych trzech dni byliśmy świadkami wielu niesamowitych sytuacji – na mnie największe wrażenie wywarła praca Manolo z bambusami, które w jego rękach działały jak magiczne różdżki – za ich pomocą koń jak zaczarowany nagle zaczynał poruszać się zupełnie inaczej, niż dotychczas – wystarczyło, że Manolo dotknął nimi danej części ciała konia w określony sposób! Doświadczyłam tego na własnej skórze, kiedy prowadzony przez Manolo przy pomocy bambusa Darjeeling nagle niósł się lekko na kontakcie nie „polemizując” z moją ręką. Manolo bardzo dużo czasu poświęcił poszczególnym koniom na poszukiwaniu napięć w ciele i ich niwelowaniu poprzez odpowiednie rozciąganie i masaż oraz lonżowanie na kawecanie i pracę z ziemi, otrzymaliśmy także wskazówki jak pracować w ten sposób ze swoimi końmi po powrocie do domu.
Przez te trzy dni nie sposób było nie przesiąknąć „do suchej nitki' niesamowicie pozytywną energią Manolo oraz jego podejściem do konia jak do partnera, a nie niewolnika czy też maszyny do wygrywania zawodów. Myślę, że niemal każdy z nas został skłoniony do zastanowienia się nad swoją ludzką naturą oraz nad celem, dla którego jeździmy konno. Manolo odważnie wyrażał swoje zdanie o ludziach, którzy swoje konie traktują jak narzędzie do zarabiania pieniędzy lub zaspokojenia swojej pychy i myślę, że każdy z nas w duchu przyznał mu rację, że ludzie wciąż chcą więcej i więcej, nie potrafiąc cieszyć się z tego, co daje im od siebie ich przyjaciel koń.
W drugim dniu szkolenia mieliśmy zaszczyt zjeść wspólną kolację z Manolo, posłuchać jego opowieści, zadać mu kilka pytań, a także zrobić wspólne zdjęcie 🙂 (patrz niżej).
Na uwagę zasługuje wspaniała, bardzo życzliwa wszystkim atmosfera towarzysząca szkoleniu, bardzo profesjonalna organizacja całego wydarzenia (portal Classical Way – www.ClasicalWay.pl), bardzo dobre tłumaczenie na język polski oraz wspaniałe zdjęcia (Anita Walkowska – Hopcia).
Podsumowując – wróciliśmy do domu pełni nowej wiedzy, pozytywnej energii i z ogromnym zapałem do dalszej pracy.
Anna Wieczorkiewicz.